Cześć! Tu Leon! Dziś opowiem Wam o wyprawie szlakiem Tadeusza Stecia, od Jeleniej Góry do Słonecznika. To był prawdziwie niesamowity trekking, pełen fascynujących miejsc i pięknych krajobrazów, które już na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Gotowi na podróż?
Tadeusz Steć to osoba, która zasługuje na szczególną uwagę. Był to wybitny działacz Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, a także twórca wielu szlaków turystycznych w Polsce. Jego pasja do gór i chęć dzielenia się wiedzą inspirowały mnie podczas wyprawy.
Rozpocząłem moją przygodę w Jeleniej Górze, skąd ruszyłem wzdłuż żółtego szlaku. Ta trasa, około 24 km i 1500 metrów przewyższenia, oferowała wspaniałe widoki. Przy każdym kroku czułem, jak energia gór i piękno otaczającej mnie przyrody napełniają mnie radością i spokojem. To doświadczenie pozwoliło mi jeszcze bardziej docenić sztukę tworzenia szlaków, jaką opanował do perfekcji Tadeusz Steć.
Pierwszy etap – Góra Witosza
Pierwszym etapem mojej podróży była Góra Witosza, historycznie znana jako miejsce, gdzie niegdyś górował pomnik Bismarcka. Bismarck, który był pruskim kanclerzem w latach 1862–1890, przeprowadził serię działań, które doprowadziły do zjednoczenia Niemiec. Pomnik ten został jednak zniszczony przez polskie wojsko po zakończeniu wojny. Witosza to wyjątkowe miejsce, kryjące niezliczone historie i wzbudzające zaciekawienie, góruje skromnie nad małą miejscowością Staniszów. Oferuje ona niezrównane panoramy na Karkonosze, a jej spokojna, niemalże mistyczna atmosfera sprawia, że jest idealnym miejscem na rozpoczęcie mojej wyprawy.
Podczas schodzenia z góry, miałem okazję podziwiać różnorodność formacji skalnych, które od wieków kształtowały krajobraz tego miejsca. Szczególnie warte uwagi były Ucho Igielne, naturalna forma skalna o nietypowym kształcie, przypominającym ucho, oraz Pustelnia, wyjątkowa struktura geologiczna, będąca świadectwem mocy i nieprzewidywalności natury.
Wzgórze Grodna i Zamek Księcia Henryka
Następny cel mojej podróży to Wzgórze Grodna, gdzie znajduje się romantyczny Zamek Księcia Henryka. Usytuowany na najwyższym wzniesieniu Wzgórz Łomnickich, nieopodal Karpacza i Jeleniej Góry, zamek ten stanowi doskonały punkt widokowy na Karkonosze oraz na zalew Sosnówkę. Jest to miejsce nie tylko piękne, ale także pełne historii.
Zamek Henryka powstał na planie kwadratu i robi wrażenie swoją masywną bryłą. Wąska, metalowa klatka schodowa prowadzi na górę, gdzie znajduje się wieża oferująca niezapomniane widoki. Z perspektywy zamku roztacza się panorama na Karkonosze i zalew Sosnówka.
Historia zamku sięga roku 1806, kiedy to właściciel Staniszowa, książę Heinrich XXXVIII von Reuss, kazał wznieść zameczek myśliwski na Wzgórzu Grodna. Zgodnie z romantyczną modą tamtych czasów, do zamku dobudowano również neogotycką wieżę. Mimo zniszczeń po II Wojnie Światowej, obecny prywatny właściciel sukcesywnie przywraca blask tej warowni.
Odkrywanie Kaplicy świętej Anny
Kolejnym punktem mojej wyprawy była Kaplica Świętej Anny, położona na zboczach Grabowca. To urocze miejsce, które zachwyca swoją atmosferą spokoju i cichej kontemplacji. Ta niewielka budowla stanowi obecnie cel spacerów i wycieczek z okolicznych miejscowości, takich jak Sosnówka czy Karpacz.
Kaplica powstała na terenach, które, jak mówią legendy, miały być miejscem pogańskiego kultu. Znamion tej dawnej tradycji możemy doszukiwać się w nazwach okolicznych miejsc, takich jak Ścieżka Czarownic czy Pogańska Dolina.
Pierwsze wzmianki o kaplicy pochodzą z XIII wieku. Jej powstanie wiąże się ze zwalczaniem kultu pogaństwa w tych okolicach. Mimo wielu zniszczeń, jakie kaplica doznała na przestrzeni wieków, szczególnie podczas wojen husyckich czy wojny trzydziestoletniej, obecnie prezentuje się w pełnej okazałości. Barokowy charakter zyskała dopiero w XVIII wieku. Tutejszy ołtarz, pełen historycznej wartości, sprowadzono z kaplicy Św. Wawrzyńca na Śnieżce.
Za kaplicą znajduje się Dobre Źródło, zwane także Źródłem Miłości, z którego woda wybija na powierzchnię pod ołtarzem. Woda ta od wieków przypisywana jest właściwościom leczniczym, co składało się na powstawanie lokalnych legend i podań. Najpopularniejsze z nich głosi, że kto nabierze wody do ust i siedmiokrotnie obejdzie rotundalną bryłę kaplicy, ten zazna szczęścia w miłości.
Pobyt przy kaplicy umila Gospoda „Przy Dobrym Źródle”, serwująca pyszną kawę, domowe ciasta oraz smakowite dania kuchni lokalnej. Przy kaplicy znajduje się także miejsce wypoczynku dla odwiedzających, stoły i ławy, a z tarasu widokowego roztacza się piękna panorama na Kotlinę Jeleniogórską oraz Pogórze Karkonoszy.
Ten magiczny zakątek jest miejscem pełnym tajemnic i energii. Każdy, kto go odwiedzi, może poczuć, jak przeszłość miesza się tu z teraźniejszością, a legenda przeplata z rzeczywistością. To miejsce, które, choć skromne, przyciąga swoją niezwykłością i dodaje energii na kolejne etapy wędrówki.
Przybycie do Karpacza i Świątyni Wang
Podążając dalej, dotarłem do Karpacza, jednego z najbardziej znanych kurortów w Karkonoszach. Moim pierwszym celem była Świątynia Wang, której historia jest równie fascynująca jak jej architektura. Ta unikalna budowla powstała w XII wieku w Norwegii, jako kościół parafialny w miejscowości Vang. W XIX wieku, za sprawą króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV, została przeniesiona do Karpacza, stając się jednym z najcenniejszych zabytków tego regionu.
Świątynia Wang wykonana jest w całości z drewna, bez użycia metalowych elementów łączących. Wnętrze kościoła zdobią bogato rzeźbione belki stropowe oraz późnogotycki ołtarz z XVI wieku, na którym znajduje się rzeźba Matki Bożej z Dzieciątkiem. Wizyta w tym miejscu to prawdziwa podróż w czasie i niezapomniane doświadczenie.
Odkrywanie uroków Karkonoszy
Po zwiedzeniu Świątyni Wang, moja trasa prowadziła mnie dalej w głąb Karkonoszy, do malowniczej Polany. Ta otwarta przestrzeń, zlokalizowana w sercu gór, oferuje imponujące widoki na majestatyczne szczyty i rozległą Kotlinę Jeleniogórską. Następnym etapem były Pielgrzymy – fantastyczne formacje skalne, które są jednym z najbardziej charakterystycznych punktów tych gór. Te naturalne rzeźby, które zdobią krajobraz Karkonoszy, są nie tylko spektakularnym widokiem, ale także miejscem pełnym lokalnych legend.
Najbardziej fascynującą cechą Pielgrzymów jest legenda z nimi związana. Mówi ona o trzech pielgrzymach, którzy pomimo ostrzeżeń mieszkańców, zdecydowali się przemierzyć górskie szlaki w drodze do Świątyni Wang. Niestety, zlekceważyli oni radę o abstynencji podczas podróży. Na jednym z przystanków, dali upust swoim pragnieniom i zaczęli biesiadować, pijąc alkohol. Ta bezczelność nie umknęła uwadze Liczyrzepy, ducha Karkonoszy, który postanowił ukarać biesiadników za ich nieposłuszeństwo. W jednej chwili, w miejscu, gdzie szli, powstały trzy wielkie bloki granitu, które do dnia dzisiejszego przypominają idących obok siebie pielgrzymów. Tak właśnie, według legendy, powstały Pielgrzymy.
Cel mojej wyprawy – Słonecznik
Ostatecznym punktem mojej wędrówki był Słonecznik – jedna z karkonoskich, granitowych grup skalnych. Słonecznik, położony na wysokości 1423 metrów n.p.m., góruje nad okolicznymi szlakami i jest łatwo dostrzegalny z wielu punktów Karpacza Górnego, Borowic czy Przesieki. Jest to forma skalna składająca się z kilku silnie spękanych granitowych ostańców.
Zlokalizowany jest ponad Wielkim Stawem, przy czerwonym szlaku turystycznym, pomiędzy schroniskami Odrodzenie i Dom Śląski. Jego skałki, sięgające do 12 metrów wysokości, są efektem złożonego i długotrwałego procesu erozyjnego. Dzięki temu Słonecznik zalicza się do najciekawszych i najchętniej odwiedzanych formacji skalnych w Karkonoszach.
Nazwa Słonecznik wzięła się stąd, że dla mieszkańców Podgórzyna, Przesieki i Borowic, słońce nad skałą wskazywało południe. Niemieckojęzyczna nazwa tej formacji skalnej to Mittagstein, co znaczy Kamień Południa. Inna ciekawostka to fakt, że jedna z części Słonecznika przypomina swoim wizerunkiem postać ludzką, dlatego czasem bywa również nazywany Diabelskim Kamieniem.
Słonecznik ma również swoją historię w kontekście nazewnictwa. W roku 1942, z okazji 80. urodzin Gerharta Hauptmanna, Towarzystwo Karkonoskie (RGV) przemianowało Słonecznik na „Głaz Gerharta Hauptmanna” (Gerhart-Hauptmann-Stein). Po II wojnie światowej funkcjonował krótko jako „Głaz Tetmajera”. Tak więc, choć obecnie najbardziej znaną i używaną nazwą jest Słonecznik, ten niewątpliwie wyjątkowy obiekt ma w swojej historii zapisane różne nazwy, odzwierciedlające zmieniające się czasy i konteksty.
Podsumowanie
Podsumowując, wyprawa szlakiem Tadeusza Stecia była dla mnie niezwykle wartościowym doświadczeniem. Nie tylko pozwoliła mi podziwiać nieskazitelne piękno przyrody, ale także odkryć wiele fascynujących miejsc pełnych historii. Każdy etap mojej wyprawy dostarczył mi niezliczonych wrażeń i wspomnień, które na długo pozostaną w mojej pamięci.
Mam nadzieję, że moja relacja z tej wyprawy przekona Was do odkrycia tego fascynującego szlaku. Przygotujcie swoje plecaki, wygodne buty i aparaty fotograficzne, bo czeka Was mnóstwo niezapomnianych widoków i doświadczeń na szlaku Tadeusza Stecia. Nie mogę się doczekać, aby usłyszeć o Waszych przygodach!
0 komentarzy